sobota, 5 kwietnia 2014

Second diament.

 'Co serce pokochało, rozum nigdy nie wymaże'


Tak zadowolonej mamusi to jeszcze odkąd żyję nie widziałam.
Uśmiech przez te całe siedem długich dni nie schodził jej z twarzy,  jej przerażające zielone tęczówki ... nawet nie przypuszczałam że mogą być tak piękne.
Chociaż piękne to może złe określenie. Są zdecydowanie inne.
Radosne.
Wcześniej nie miałam okazji tego zauważyć , gdyż jak już miała na tyle czasu i chęci , by skierować na moją skromną osobę swoją uwagę powód zazwyczaj nie był zbyt sprzyjający pozytywnym gestom.
Wiecznie coś robiłam nie tak , nie z tymi ludźmi z którymi powinnam, nie tak jak prosiła, a raczej nakazała.
Gdyby się w to zagłębić nigdy nie byłam dzieckiem , które sobie wymarzyła, a teraz po upływie kilku lat stałam się kobietą znacznie odbiegającą od przykładnej pani domu.
Ale za to ojczym ?
Dla niego byłam chodzącym ideałem bez wad.
Przykładna, konkretna , obowiązkowa, pomocna, rozgadana i piękna - jak to zawsze podkreślał.
Dla Niego nie było ważne co takiego robię , bądź nie ...
Ważna byłam Ja. 
To , że jestem sobą, nie udaje nikogo , nie zmieniam się pod wpływem nacisku ze strony rodzicielki.
Tym zasłużył sobie na moją sympatię. 
On jako jedyny z tej 'naszej rodziny' był przeciwny jeżeli chodzi o mój wyjazd.
Na nic się nie zgadzał , nie słuchał argumentów , podzielał zdanie , które ja ciągle powtarzałam...
Ale bez skutku. 
Martusia ma już swoje sposoby , by Nas skutecznie zagłuszyć.
Tak jak i tym razem.
Z jaką starannością realizowała każdy punkt z listy , tak jakby to był jeden z priorytetów na życie.
Szkoda , że nie moje.
Konto bankowe Karl'a , gdyż tak miała na imię moja podpora w tym trudnym okresie pustoszało z szybkością światła.
Codzienne zakupy, dodatkowe płatne lekcje językowe dla poprawy komunikacji...
Sama już nie wiedziała co zrobić , by jej 'kochana' córeczka wypadła jak najlepiej.
Oby się tylko nie rozczarowała.... 
Z mojej strony może oczekiwać nazwijmy to ładnie - wiele , ale od Nich ? 
Przecież ręki sobie nie dam uciąć , że się dogadamy czy też polubimy...
Więc lepiej niech będzie realistką i już na wstępie przeanalizuje sobie jak to wszystko może wyglądać.
A pewnie będzie tak jak mówi zatroskany tatuś.

***♥*** 

Ostatnia umoralniająca rozmowa , do której miałam się dostosować.
Kolejne odnośniki względem dobrego wychowania , kultury osobistej, manier.
Bawiło mnie to równie mocno jak ubrania , które miałam włożyć na owy wyjazd.
Specjalności zakupione przez rodzicielkę... Zwiewna, miętowa sukieneczka , cieliste szpilki , żakiet w pastelowych kolorach ...
Nic tylko robić dobre wrażenie.
Powtarzam tak dla zapamiętania na przyszłość , nic nie mam do dziewczęcego look'u , sukienek , spódniczek , szpilek ... lubię nosić takowe rzeczy , ale gdy jest ku temu okazja bądź sprzyjające warunki.
Kilku godzinna podróż autokarem do Innsbruck'a w sukience? 
Nie!.
Jakież, więc było zdziwienie na twarzy mojej kochanej szatynki , gdy weszłam do salonu w szarych spodniach od dresu , białej obcisłej bokserce, stylowych półbutach z bluzą w dłoni...
Bezcenne!
- Ty chyba żartujesz! Na podwórko się wybierasz w tym stroju?! - wrzasnęła.
Uśmiechnęłam się milcząc. Żadne moje argumenty nie były na tyle dobre , aby ją przekonać.
- Karl powiedź coś! - zwróciła się z pomocą do ukochanego męża.
Który to raz z kolei się zawiodła , proszę o wsparcie w stosunku do mnie? Szkoda mojego czasu na kalkulowanie tego , ale fakt jest jeden. Nie pomógł i tym razem.
- Czeka ją długa podróż kochanie , a poza tym Ci ludzie mają poznać prawdziwą Ann , a nie stworzoną przez Ciebie postać. - odpowiedział powodując , że twarz Marty przybrała purpurowy odcień...Zawsze w takich momentach nie zapominał o dodaniu do wypowiedzi słowa ' kochanie' co w późniejszych konsekwencjach za brak okazanego wsparcia było czymś w rodzaju ' koła ratunkowego'.
Wypowiadane w języku polskim działało niezawodnie.

Jeden zero dla mnie mamusiu! - zatriumfowałam w myślach.
Moja radość nie trwała jednak zbyt długo... Usłyszałam pukanie do drzwi , a następnie pisk mojej młodszej siostry , która najwyraźniej resztki przyzwoitości schowała w kieszeń.
- To Ty! Nie wierzę! Naprawdę. - wrzeszczała tak , że mój wzrok mimowolnie skierował się na sylwetkę stojącego w progu mężczyzny.
Nie powiem , był o wiele przystojniejszy niż na zdjęciach czy też ekranie telewizora.
Niesforne kosmyki ciemnych włosów sterczały na jego głowie , hipnotyzujące duże oczy , które w goglach nie prezentowały się tak okazale i uśmiech ... który na widok rozhisteryzowanej 'fanki' jakby zanikł.
- Ty jesteś Ann? - zapytał zbliżając się do Mell , która gdyby nie głos ojczyma zapewne podałaby się za mnie.
Może to i dobry pomysł , tylko szkoda że nie byłam na tyle rezolutna zanim ustąpiłam rodzicielce.
- Wejdź proszę do środka. - odezwał się Karl podchodząc do bruneta. - To jest Ann. - wskazał dłonią w moim kierunku.
Widząc zbliżającego się mężczyznę zamarłam , uświadamiając sobie iż nie ma już odwrotu.
Spojrzałam na szatynkę , która uśmiechała się nakazując rękoma, że mam uczynić podobnie.
Ciekawe kto będzie mi udzielał tak wspaniałomyślnych 'rad' jak opuszczę mury tego domu.
No kto? O tym chyba nie pomyślała.
Chcąc , nie chcąc uśmiechnęłam się jak najładniej potrafiłam.
- Ann. - wyciągnęłam dłoń w jego kierunku.
I co kochana rodzinka zaskoczona? ... Wykonałam pierwszy ruch. Dobry, przyjazny gest.
- Andreas. - urzekł mnie wypowiadając swoje imię. Dlaczego? Nie wiem , może powodem było , że wypowiedział to bez żadnego stresu, który mogłabym wyczuć w jego głosie.

***♥***

 Dobre wrażenie jakie pozostawił Andreas w moim domu , pozwoliło Nam na spokojne opuszczenie budynku.
Wchodząc po stopniach do wnętrza autokaru do moich uszu dobiegał śmiech kilku osób , które już po chwili miałam przed swoimi oczami.
- Cisza! - krzyknął Austriak stojący tuż za mną. - To jest Ann. - wypowiedział moje imię , a ja poczułam jak moje policzki czerwienią się.
Pięknie kolego! Wiesz jak się poczułam ? Przedszkole , bądź gimnazjum będzie najlepszym odpowiednikiem.
Pełna sala roześmianych Austriackich dzieciaków i ja. Biedna, mała dziewczyna , która po raz pierwszy staje na przeciw nowej społeczności. Szkoda , że nie dodałeś ' Zajmij miejsce obok kolegi' , chociaż kto wie!
Przypominam , ze mam ponad 20 lat , i przedstawienie się w obu językach mam opanowane do perfekcji.
Chociaż to.
Z przyklejonym do twarzy uśmiechem wyciągnęłam swoją dłoń w kierunku dwóch dziewcząt , które ... może wypowiedz na ich temat zachowam dla siebie.
' Nie oceniaj ludzi po pozorach Ann' - słowa Karl'a pasujące w tej sytuacji jak ulał.
- Hilde. - usłyszałam z ust jednej z blondynek.
Tego się nie spodziewałam. Dla mnie parodia... Na samą myśl o tym , iż imię które wypowiedziała przed chwilą ,  w języku polskim odpowiada imieniu Hilda moje wnętrze oszalało z radości... 
Słysząc w głowie słowa ojczyma , podałam dłoń drugiej jasnowłosej tłumiąc swój śmiech wewnątrz.
- Ida. - tutaj zdecydowanie zabrzmiało lepiej , chociaż skojarzenie również się pojawiło.
Aida , Ida... jak ta wróżbitka, czarodziejka czy ktoś o podobnej profesji.
Podobieństwa nie zauważyłam , ale jakiś punkt zaczepienia co do zapamiętania owych imion musiałam mieć...
Jak na złość z mojego wewnętrznego monologu wyrwał mnie opanowany , ale jakże uroczy głos pewnego blondyna.
Nie za dużo tych jasnych kolorów na dziś? Zmówili się czy jak ? 
- Thomas. - wypowiadając spojrzał na mnie swoimi tęczówkami w kolorze jasnej zieleni , na których widok przeszedł mnie dreszcz.
Jak dziś pamiętam chwile , w których każdy centymetr ekranu odbiornika podczas transmisji przeszukiwałam wypatrując tych cudownie spokojnych oczu.
Wtedy nie widziałam w tym nic dziwnego , a dziś?
Pozostawię to bez zbędnej oceny.
Uścisnęłam jego dłoń milcząc , bo cóż powiedzieć w takiej sytuacji gdy spojrzenia obu blondynek nie odstępowały na centymetr sylwetki Pana Morgensterna.
- Stefan ? - zapytałam zbliżając się do ' śpiącego' jak zdążyłam wydedukować bruneta.
- Kolega Nam zabalował wczoraj , więc musisz mu wybaczyć. - usłyszałam Kofler'a , który wyraźnie drwił z kolegi z drużyny.
Gdybyś to tylko widziała mamusiu... Twój monotonny monolog , na nic się by tu zdał.
Odpowiednie towarzystwo?
Tak!
Z natłokiem moich myśli usiadłam na jednym z siedzeń na przodzie autobusu trzymając w ręce ulubioną książkę.
 ---------------------------------------------------
Introduction to Psychology!  
Dzięki braku zaangażowania na tych wykładach , powstają nowe publikacje takie jak ta.
Pisany z niezrozumiałą lekkością.
Oddany do Waszej dyspozycji , podlegający Waszej ocenie.
Miłego!





7 komentarzy:

  1. O, no to można powiedzieć, że Ann jest typową "córeczką tatusia" :) Bo za mamusią to ona nie przepada, tak jak i jej rodzicielka za nią, ehh. Co to za rodzina? Taka dziwna jakaś.
    No to szykuje się niezapomniany miesiąc ze skoczkami austriackimi! Poznała już Morgiego, Koflera i Stefana... ale gdzie Gregor? No tak, pewnie pozna go później :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyczuwam niezłą zabawę przez ten miesiąc :D
    Mama - lekka wariatka, mam wrażenie, że przechodzi fazę powrotu do swoich młodzieńczych lat:P
    Ojczym - bardzo pozytywna postać :)
    Młodsza siostra piszcząca na widok Austriaka... - mam taką samą więc wiem co przeżywa bohaterka. Kiedy załatwiłam młodej autograf Manu mało co palpitacji nie dostała:P
    Stefan? - już Go uwielbiam <3 Czuję, że przy Nim Ann nie będzie się nudzić :P
    Jak zawsze czekam niecierpliwie na Gregora, więc nie trzymaj nas długo w niepewności i pisz kochana, pisz!!
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Już uwielbiam tę historię! Coś czuję, że te dwie blondynki zbyt przyjemne nie będą, ale jeszcze jedna dziewczyna się pojawi, więc może chociaż ona będzie jakoś zbliżona do Ann nastawieniem do tego wszystkiego ; D

    OdpowiedzUsuń
  4. Stefan. :D Przy nim nikt nie może się nudzić i zapewne z Ann nie będzie inaczej. :) Piszcząca siostra? Na jej miejscu chyba postąpiłabym tak samo. :D
    Tylko te blondynki... Coś mi intuicja podpowiada, że nie będą za bardzo pozytywnymi postaciami. Cóż... Ale zawsze mogę się mylić. :D
    Świetnie zaczyna się ta historia. <3 FENOMEN. <3
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Co mogę napisać ? Sama nie wiem.
    Cudowny rozdział. Nie mogę się doczekać jak tu potoczą się losy Ann.
    Czekam na kolejny rozdział i zapraszam w wolnej chwili do mnie
    http://klucz-do-sukcesu-zloty-skok.blogspot.com/
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Co ja czytam. Ah kobieto. Wiesz co. Szczerze przyznam, że mnie zaskoczyłaś. No bo czegoś takiego to ja się nie spodziewałam. I mam tylko nadzieję, że chociaż tutaj Ann nie będzie skakała z kwiatka na kwiatek. ;p
    Oj a Stefcio sobie zabalował. I sobie śpi. A oni się z niego śmieją. Oj nieładnie, nieładnie..

    OdpowiedzUsuń
  7. jeśli Ann nie chce być z austriackimi skoczkami to ja chętnie się zamienię :3

    coś mi się zdaje, że Ann bardzo szybko dojdzie do wniosku, że to była mądra decyzja z tym zgłoszeniem do konkursu.

    czekam na następny.

    pozdrawiam gorąco, ściskam mocno i życzę bardzo dużo weny moja droga, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń