środa, 2 kwietnia 2014

First diement.

'...Miłość jest w powietrzu...'


Feldbach, Austria


Mały jednorodzinny domek na obrzeżach malowniczego miasteczka przy granicy ze Słowenią.
Miejsce , które już od ponad pięciu lat jest dla młodej polki ojczyzną.
Obszar, który w znaczący sposób zlewał się z rzeczywistością porzuconą w Polsce.
Brzeg, Ferdbach, Ferdbach, Brzeg miasta oddalone od siebie kilkaset kilometrów tworzą szczególną historię w życiorysie czerwonowłosej Ann.
- Córeczko , odbierz w końcu ten telefon - zdało się słyszeć z kuchni , głównego centrum dowodzenia pani domu.
- Słucham. - uśmiechnięta zielonooka dziewczyna podniosła słuchawkę telefonu znajdującego się w przedpokoju.
- Dzień dobry , nazywam się Andreas Muller jestem współzałożycielem stacji telewizyjnej ORF Sport Plus , chciałbym rozmawiać z Panną Ann Kwiatek.
- Dziękuje Panu bardzo za telefon , ale z żadnych darmowych usług nie korzystamy.
- Ale ...
- Promocje również omijamy szerokim łukiem. - oznajmiła kończąc połączenie.

Ann.
Telefony przedstawicieli handlowych każdego ranka w Austrii są czymś tak powszechnym , że gdyby urządzenie jednak , któregoś dnia przestało dzwonić w kraju zapanowałby chaos.
Sądziłam, że tak ' efektowna' gadka tyczy się głównie handlowców z Polski , ale to co się dzieje tutaj...
' Nie dziękuje , nie skorzystam , nie interesuje mnie ten produkt, pomyłka ' żadne z wymienionych wydaje się nie być odpowiednie , by zniechęcić chociaż w niewielkim stopniu tych ludzi.
Oczywiście tak było i tym razem ....
- Panna Ann Kwiatek ? - usłyszałam zanim zdążyłam wymyślić coś sensownego , aby nie obrazić natrętnego rozmówcy. - Proszę posłuchać i się nie rozłączać. - rozkazał.
 Kto by przypuszczał... człowiek chce zachować się w stosunku do bliźniego z grzecznością wiedząc , że to co robi  to jego praca , a ten śmie mi mówić co mam robić... Ten świat zwariował! 
Chcesz? Gadaj sobie do woli , nikt nie powiedział , że muszę Cię słuchać... usłyszysz po swoim monologu ciszę , a następnie charakterystyczny dźwięk zakończonego połączenia to wtedy się przekonamy kto tu jest górą. No proszę , zaczynaj!
- Czy Ty Ann .. - zaczął.
To brzmi jak w bajce mającej swoje zakończenie w małym kościółku na wzgórzu. Dwoje kochających się ludzi ,niewidzących poza sobą świata , sądzących , ze razem mogą wszystko .. i on. Ksiądz, wypowiadający słowa 'Czy Ty...' 
Dobra Ann! Robi się ciekawie.... Słuchaj!
- ... 13 grudnia wysłałaś swoje zgłoszenie odnośnie konkursu związanego z Turniejem Czterech Skoczni , w którym jedną z głównych nagród był miesięczny pobyt w Innsbrucku z Austriackimi Skoczkami Narciarskimi.
- Ja? - bardziej zapytałam samą siebie niżeli odpowiedziałam na zadane pytanie.
Taka byłaś mądra , to teraz proszę ... wykaż się rezolutnością i przypomnij sobie cóż takiego robiłaś pamiętnego grudniowego dnia.
Konkurs? .... Czekaj , czekaj skąd Ty dzwonisz? ORF. Wiem!
- To było ponad pół roku temu. - odpowiedziałam przerywając ciszę po drugiej stronie odbiornika.
 Österreichischer Rundfunk Sport jedyny sensowny kanał telewizyjny w Austrii pozbawiony nudzących spotów reklamowych, nieistotnych informacji czy też tzn.powtórek. Szeroko pojęta definicja sportu... wywiady , relacje z konkursów, reportaże. Zawsze tam gdzie sportowcy.  
To Twoje ORF.
' Moje' to ono może było jak przesadnie histeryzowałam na punkcie skoków narciarskich i zawodników związanych z tą dyscypliną. Godziny spędzone przed ekranem telewizyjnym z wymalowanymi flagami na policzkach. Płacz i lament po każdym przegranym konkursie ulubionego zawodnika , radość i wszechogarniająca furia , gdy Austriak odbierał medal czy też inne trofeum...
A dziś ? Dorosłam. Przynajmniej pod tym względem. 
Pasja i miłość do tej dyscypliny pozostała , ale czas spędzony przed odbiornikiem zamieniłam na spotkania z przyjaciółmi, wspólne kibicowanie pod Austriackimi skoczniami.
Miłość do skoczków ? .. Na samą myśl mój rozum płata mi figle. 
Nie tak dawno zakochany , a teraz pozbawiony podobnych odczuć.
Jest szacunek i podziw dla ludzi wykonujących jedną z najniebezpieczniejszych dyscyplin sportowych.
- Miło mi poinformować , że jesteś jedną z 4 osób , które spędzą wymarzono miesiąc w towarzystwie swoich ulubieńców. Miejsce i datę spotkania w celu omówienia szczegółów prześlę Ci mailem. Gratuluje. - oznajmił kończąc rozmowę.
Wymarzone? Ulubieńców?!
Człowieku o czym Ty do mnie mówisz?! Wysłałam to całe zgłoszenie , to fakt , ale to było lata świetlne temu!... 
Wtedy moje wszystkie marzenia dotyczyły takowego wyjazdu , szansa spotkania moich ulubieńców byłaby najlepszą rzeczą o jakiej mogłabym pomyśleć. W tamtym momencie mógłbyś użyć słów 'wymarzone czy też ulubieńców' , nie dziś.

***♥***

Uświadomiłam sobie , że z tego całego Andreas'a Muller'a to całkiem niezły dyktator.
Rozmowa telefoniczna , w której to ja miałam być tą mądrzejszą ' Górą' , a teraz ta wiadomość , gdzie łaskawie poinformował mnie o miejscu Naszego spotkania. Idąc na nie moja podświadomość podsuwała mi pomysły jakto mógłby wyglądać natrętny współzałożyciel stacji.
Jak chociaż po częsci przypomina 'coś' z moich wyobrażeń to biedny mój los , och biedy.
Moja kochana rodzicielka przez cały wieczór wygłaszała swój twórczy monolog jaka to wielka szansa spadła mi z nieba , jak wiele możliwości przede mną , jakie wspaniałe znajomości.. no tak , tego uczepiła się jak tonący koła ratunkowego.
To , że moi znajomi odbiegali od wizerunku przykładnych przyjaciół jaki wymarzyła sobie dla swojej córeczki Marta - tak się do niej zwracałam , gdy chciałam jej dopiec , to bardzo dobrze wiem.
Od kiedy pojawili się w moim skromnym zyciu daje mi to odczuć na każdym kroku.
Nie są na tyle dobrzy. Nie dla Ann.
...
- Dzień dobry. - oznajmiłam wchodząc do jednej z kawiarni w centrum miasteczka.
Przede mną stał mężczyzna około czterdziestego roku życia , posiadacz piwnych oczu oraz ciemno-brązowej czuryny.
Nie zapominaj o uśmiechu Ann. Pamiętaj co obiecałaś Martusi. Siliłam się na ten gest jakbym miała zaraz umrzeć wykonując go.
- Andreas. - wyciągnął dłoń w moim kierunku , uśmiechając się.
Nie powiem. Uśmiech miał zabójczy, a rząd równych , białych zębów rozświetlił moje wyobrażenia.
Podałam mu swoją rękę , lekko ściskając.... Czułam na sobie jego przeszywający wzrok , czym mnie deprawował , nawet wtedy gdy już zasiedliśmy przy jednym z stolików.
- Napijesz się czego ? -  zapytał , jakby to miało teraz największe znaczenie.
Nie chciałabym być niegrzeczna , ale chyba nie po to się tu spotkaliśmy. Powiedz w miarę przejrzyście jak ma wyglądać ten ' Mój wymarzony miesiąc z ulubieńcami' , pożegnajmy się i zakończmy to przedstawienie.
- Nie dziękuje, może od razu przejdziemy do istoty sprawy? - wyburczałam niezadowolona.
Nareszcie! Krzyknęłam w swoim wnętrzu , gdy ten cały Andreas zaczął w końcu mówić do rzeczy.
Moje usta rozchylały się coraz bardziej , po każdym usłyszanym słowie.
Świadomość o tym , że mam spędzić całe 31 dni z obcymi ludźmi , w jednym domu , przez 24 godziny na dobę... 
Ann co Ty żeś najlepszego zrobiła! ... Jeden przypadkowy sms , który ma teraz tak poważne konsekwencję.
Nie było nawet mowy o tym , abym odmówiła.... Już widzę , tą histerię w oczach rodzicielki , to byłby dopiero monolog , najdłuższy w moim życiu. 
Taki trzydziestodniowy.
...
Z plikiem kartek w dłoni , na których zawarte były poszczególne punkty dotyczące wyjazdu udałam się do domu.
Moje życie na najbliższy tydzień będzie podporządkowane ' widzi mi się ' niemieckiego biznesmena.
Nic tylko żyć!

-----------------------------

Chciałam , żeby ta historia różniła się znacząco od Difficult , chociażby sposobem wyrażania myśli, dobranymi słowami. 
Fakt jest taki ...  chce żeby była inna. 
Mam nadzieję , że zauważycie to w tym oto pierwszym rozdziale.
Tak dla informacji , kolejne części będą pojawiać się dwa razy w tygodniu.
Jeżeli oczywiście to co się tworzy zaciekawi Was Moje Drogie czytelniczki!
Pierwszy znaczący post na tym blogu z dedykacją dla Magic bez której wsparcia to opowiadanie nie odnalazłoby światła dziennego.
Czytam-Komentuję!





6 komentarzy:

  1. Owszem to opowiadanie różni się od poprzedniego ale to nie zmienia faktu, że zapowiada się równie interesująco :D Już się doczekać nie mogę kolejnego rozdziału :D Do dzieła! Buziole:*

    OdpowiedzUsuń
  2. No różnice da się dostrzec od razu. :) Nie różnią się tylko jednym. :) Oczywiście tym, że obydwa są równie ciekawe. ^^ I przyznać trzeba, że już mnie strasznie zaciekawiłaś. :) Czekam zatem na następne! Weny! ;*
    Ściskam. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. mam ochotę trzepnąć Ann w głowę i powiedzieć jej, że jest głupia. ja bym wszystko zrobiła, by móc spędzić jeden miesiąc z moimi ulubieńcami.

    czekam na drugi rozdział.

    pozdrawiam gorąco, ściskam mocno i życzę ogromu weny, buziaki moja droga :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Już po pierwszym rozdziale widzę różnicę ; D Inne nie znaczy gorsze! Jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się rozwinie, a z tego, co mi mówiłaś, to będzie się działo! Zresztą, jak zawsze u Ciebie ; )
    Dziękuję za dedykację, musiałam Cię jakoś zmobilizować do publikacji, bo takie cudo nie mogłoby się w folderze marnować ;D
    Ubolewam tylko, że tak rzadko będą nowe posty, ale jakoś to zniosę ;p Może w końcu zacznę się do matury uczyć, a zamiast blogi to książki poczytam, ot co!
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. O tak! Bardzo mi się podoba (szczerze mówiąc, bardziej niż difficult - jeśli chodzi o sposób pisania, wyrażania myśli itd.) Czekam z niecierpliwością, jak historia się dalej rozwinie.
    Pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam, ale nie wyrabiam w tej szkole i jestem dopiero dzisiaj, eh. Ważne, że w ogóle udało mi się tutaj dotrzeć, nie? :)
    Ach, Ann to ma życie! Czy tylko ja mam wrażenie, że ona nie zbyt cieszy się z tego spędzania czasu ze skoczkami, kiedyś przecież jej idolami, ale chyba, tak jak mówiła, dorosła i skończyła się ta fascynacja. Ciekawe tylko, czy dzięki ów wyjazdowi z Austriakami się to zmieni? Oby!

    OdpowiedzUsuń